Archiwum:
Prasa:
Malarskość mitu
Natalia Kaliś, Historyk Sztuki
Archetypy zaklęte w mitach
Odwieczna trwałość mitu. Od wieków znużony Hefajstos oddaje się pracy w podziemiach. Leżąca Wenus świadoma swej urody, prezentuje piękne ciało. Uwięziona Danae przyjmuje Zeusa w postaci złotego deszczu. Delikatny Apollo spotyka Marsjasza, a Dionizos pochyla głowę upojony winem. Setki znanych przedstawień, obrazy, które głęboko tkwią w naszej wyobraźni. Malarskie przedstawienia mitów to jeden z najtrwalszych tematów sztuki. Niewyczerpane źródło inspiracji. Obszar, w którym zawiera się bogactwo archetypów zachodnioeuropejskiej kultury. Od kiedy Carl Gustaw Jung wprowadził do psychologii koncepcję nieświadomości zbiorowej możemy traktować mity jako pole, w którym znajduje ona swój wyraz. Trzeba je tylko rozszyfrować, poddać interpretacji, ponieważ zawarta w nich prawda o nas nie daje się łatwo uchwycić. Malarstwo zyskuje tutaj przewagę. Nie posługuje się językiem, a więc lepiej potrafi oddać niewerbalną naturę tego, co nieświadome. Michał Zaborowski w swoim mitologicznym cyklu obrazów podejmuje na nowo próbę interpretacji, prze- malowania mitu. Pokazuje, niezmienną aktualność i współczesną melancholię.
Seans w pracowni
Michał Zaborowski studiował na warszawskiej ASP w latach 80. Był to czas, kiedy część artystów, zmęczona awangardową pogonią za przekraczaniem formalnych ograniczeń na powrót zwróciła się ku tradycyjnemu malarstwu. Zaakceptowała je jako jedną z wielu dostępnych konwencji, tak samo pojemną jak video, performance czy działanie w przestrzeni publicznej. Jednak po awangardowej lekcji pozostała głęboka świadomość wybranego medium wraz z jego ograniczeniami i możliwościami. Michał Zaborowski w swojej pracy połączył tradycję malarstwa kolorystycznego z jednoczesną ekspozycją pracownianego zaplecza. Maluje prawie zawsze z modela, którego starannie wybiera. Dlatego i w najnowszym cyklu obrazów niezwykle istotny jest moment, kiedy pozujący odnajduje się w przeznaczonej dla niego roli. Kiedy młody chłopak w kolorowych bokserkach i z tatuażem na ramieniu zmienia się w zmęczonego pijaństwem boga Dionizosa a kelnerka w białym fartuszku staje się Danae obsypaną złotym deszczem monet. Uchwyceni w charakterystycznym dla malarza zamyśleniu poddają się melancholii. To czas, w którym szukają wspólnoty miedzy tym, co przeżywane wewnętrznie a konwencją pozwalającą to wyrazić.
Po stronie przyjemności
Delikatnemu nastrojowi znużenia odpowiada w płótnach Zaborowskiego subtelność wykonania. Gama kolorystyczna jest wyrafinowana, światła, cienie i półtony dają efekt wibrującej powierzchni. W malarstwie, bowiem temat ważny jest tak samo jak środki za pomocą, których się go realizuje. Sam proces malowania jak podkreśla artysta jest przyjemnością, a decydując się na niego daje się przyjemność patrzącemu. Obraz to także szczególny przedmiot. Odwołuje się do intelektu, prowadząc rodzaj socjologicznej gry z widzem, ale również do sfery zmysłowej. Celebruje świat przedstawiony w jego sensualnym wymiarze. I jeśli mit zawiera w sobie konstruktywną i destruktywną stronę, całe potencjalne bogactwo dziedziny, której dotyczy to malarskie przedstawienie staje po stronie przyjemności. Nawet w melancholii odnajduje piękno.
[-] zwiń
Nurty kolorystyczne w historii sztuki
Sebastian Preuss, Historyk Sztuki
Malarstwo w czasach współczesnych było wielokrotnie kwestionowane. Niezliczone są przepowiednie jego upadku. Mimo to ta najstarsza ze wszystkich form sztuki przeżyła wszelkie wątpliwości i umocniła swą pozycję w sztuce XX wieku.
Zarówno Duchamp, jak i przedstawiciele ruchu dada, minimal-artu czy konceptualizmu mylili się proklamując tak rychły koniec malarstwa. Obecnie młode, realistyczno-figuratywne malarstwo, charakteryzujace się zadziwiającą wprost dokładnością w obrazowaniu rzeczywistości, odnosi sukcesy na całym świecie, chociaż właśnie figuratywność była przez ostatnią dekadę poddawana ostrej krytyce lub wręcz ignorowana.
Mimo to zawsze istnieli malarze nawiedzeni-natchnieni, nie dający się sprowokować, nie biorący udziału w sporach o sztukę, lecz prowadzący swój własny, ponadczasowy dialog z historią – byli to wielcy indywidualiści, których nie interesowała definicja teraźniejszości. Można by wspomnieć chociażby Balthusa, który „zamykał się” w swych stoickich, onirycznych obrazach, Wernera Tübke z jego staromistrzowskim teatrem świata czy Luciana Freuda, nieczułego na jakże często zmieniające się mody w sztuce.
Michał Zaborowski jest takim właśnie artystą. Jego obrazy składają hołd malarstwu ponadczasowemu. Pozostają z dala od wszelkich nurtów, które w ciągu ostatnich dekad weszły do kanonu sztuki.
Zaborowski jest indywidualistą, a indywidualiści byli w historii sztuki często postaciami fascynującymi. Jego obrazy są ponadczasowe. Przedstawiane na nich postacie poruszają się w świecie niemożliwym do zlokalizowania. Pełna melancholii kobieta stoi nad jeziorem, inna kroczy przez pole maków, dziewczynka medytuje przy otwartym oknie, pokojówka obserwuje coś w lustrze, dwóch muzyków, procesja, dwóch kelnerów w kawiarni. Gdzie się znajdujemy? Czy są to sny na jawie, wrażenia codzienności, szczątki wspomnień z podróży czy obrazy, które łączą się w wyobraźni artysty w jedną całość? Czasami artysta odnosi się jednoznacznie do świata faktycznie go otaczającego, lecz i te obrazy wydają się być odrealnione, zadziwiająco wręcz nostalgiczne. Dziewczyna – czy raczej młoda kobieta – siedzi na murku. Fryzura i ubiór sugerują, iż znaleźliśmy się w latach pięćdziesiątych lub może w okresie przedwojennym, jednak obok dziewczyny leżą bezsprzecznie utensylia z McDonalda.
Takimi drobiazgami Zaborowski burzy jedność czaso-przestrzeni, tworząc własną rzeczywistość. Buduje ją nie tylko z pomocą motywów i kompozycji, lecz przede wszystkim dzięki perfekcyjnemu opanowaniu techniki malarskiej. Zwiewnymi pociągnięciami pędzla tworzy gęste, nieprawdopodobnie rozedrgane, ożywione przestrzenie.
W obrazach dominują zwykle jeden lub dwa kolory, z których artysta potrafi jednak wydobyć pełnię ekspresji. Barwy odważnie migoczą, wibrują, rozbłyskują, aby ostatecznie ponownie zanurzyć się w ciemnych otchłaniach. Zredukowana gama kolorystyczna nadaje obrazom statyczności, podczas gdy ożywione struktury barw przenikają przez kompozycję pulsującymi strumieniami. Kontury, które mogłyby ujarzmić tę feerię barw, nie istnieją.
Nie pozostawia jakiejkolwiek wątpliwości fakt, iż dzieła Michała Zaborowskiego są spadkobiercami wielkich kolorystów minionych epok. Odbiorcy przypominają się weneccy mistrzowie XVI wieku, przede wszystkim późne prace Tycjana, burze kolorystyczne Rubensa, Rembrandta czy Fransa Halsa. Ale także Delacroix- wielkiego malarza-dramaturga XIX-wiecznej Francji. Na myśl przychodzą pełne koloru i głębi dzieła Maneta lub późnego Moneta. Pojawiają się wspomnienia o Munchu i Liebermannie, a także o Edwardzie Hopperze i jego osobliwym realiźmie. Z pewnością także polscy koloryści lat trzydziestych i okresu powojennego wpłynęli na ów w pełni świadomie stosowany, w okresie tak szybko zmieniającej się mody w sztuce naszych czasów, anachronizm Zaborowskiego. Z widoczną radością komunikuje się ten artysta poza wszelkimi ograniczeniami czasowymi z wielkimi kolorystami Europy i Ameryki. Niezależnie od tego, czy są to zabawne sceny z życia codziennego czy też wzniosłe medytacje – Michał Zaborowski celebruje w każdym ze swych dzieł wciąż na nowo tę odwieczną malarską ucztę.
[-] zwiń